24 kwietnia 2014

Od Carmen - CD. historii Heatron'a

- CHICK!! - wrzeszczę.
On zakrywa moje usta dłonią i zaczyna rozbierać. Niechcący gwałtownie odsuwam firankę, a kątem oka zauważam Hetrona.
- CHICK, PRZESTAŃ!!! - nadal protestuję silnie się wydzierając.
- Carmen, chcę tego. - uśmiecha się szyderczo.
W pół leżę, w pół siedzę na parapecie, w samej bieliźnie, roztrzęsiona i przerażona jak nigdy dotąd. Jesteśmy w nieumeblowanym pokoju, w którym znajduje się tylko duże łóżko.
Co za ironia losu.
Szarpię się na wszystkie strony, piszczę, krzyczę, kopię... Nadaremno. Skąd Chico wiedział, że rodzice wrócą późno i wszyscy będą na Placu? No dobra, z tym drugim to wszyscy wiedzieli...
Nadal oparta o podokiennik widzę smukłą, dobrze zbudowaną, świetnie umięśnioną sylwetkę na wpół nagiego chłopaka. Przełykam głośno ślinę, w tym samym momencie przyjaciel zamyka na klucz drzwi od pokoju. Odwraca się i szybko do mnie podchodzi. Żar bijący z jego ciała momentalnie mnie pochłania. Czuję jego oddech, po chwili znowu się całujemy, i choć nie protestuję, to bardzo się boję. Gdy otwieram oczy jestem goła. Zupełnie goła, razem z Chice'm. Przysuwa się do mnie blisko. Nagle łapie za biodra i rzuca mną na łóżko. Znowu wrzeszczę.
To gwałt.
Pocałunki, ból, rozkosz, to wszystko sprawia, że zapominam na chwilę o całym świecie. A gdy sobie o nim przypominam i czuję jak mój kumpel z zawzięciem masuje piersi. Nie wytrzymuję, jak można stracić dziewictwo z kimś takim?
Myliłam się co do niego.
Był moim przyjacielem, moją przystanią. Kochałam go jak brata, a teraz? Teraz to co on ze mną robi jest nie do pomyślenia. Na początku udaję, że to mi się podoba, ale tak na prawdę rozmyślam nad planem ucieczki, skrzywdzeniem Chica, aż w końcu odnalezienia Heatrona.
- Chic. - wzdycham z rozkoszą. - NIENAWIDZĘ CIĘ! - po tych słowach wstaję, okładam go pięściami aż do nieprzytomności. On też mnie uderzył, czuję, że jutro będę miała niezłe siniaki.
Pospiesznie się ubieram, pieką mnie poliki, całe ciało. W dom nie mogę zostawić nagiego faceta, co by było, gdyby jednak ktoś z moich podopiecznych wrócił wcześniej do domu? Katastrofa. Niechętnie ubieram "gwałciciela" w pokoju. Myślę sobie, dokąd poszedłby Heatron, albo gdybym ja poszła, gdybym ja nim była. Na początek do głowy wpada mi siłownia, nie wiem dlaczego, ale zaraz odrzucam ten pomysł. Chwilę później zastanawiam się skąd przyszedł Het kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Od strony starego cmentarza. Ale on tam? Wykluczone. Może błąka się po lesie i strzela do wiewiórek?
Przed drzwiami domu moją głową zaprząta nowa myśl, nowe pytanie. Dlaczego do jasnej cholery, Heatron nie zareagował? Musiał słyszeć moje wołanie. Musiał również widzieć ruch firanki.
Robię krok, a wtedy coś wciąga mnie do środka.
Ciemność, wszystko jest rozmazane, na kilka chwil tracę świadomość. Gdy się budzę, czuję mrowienie w nadgarstkach. Machinalnie odwracam głowę w kierunku jednej z dłoni. Zostałam brutalnie przywiązana do łóżka. Oczywiście wiem przez kogo. Jest jednak jeden plus. Nie jestem naga. Wodzę wzrokiem po pokoju. Nikogo nie widzę, zamykam oczy. W denerwujących sytuacjach staram się liczyć do dziesięciu. Na pięć drzwi się otwierają, razem z nimi moje ślepia.
- Byłaś bardzo niegrzeczna. - Mruczy Chico. - Wiesz co się robi z niegrzecznymi dziewczynami? - ciągnie dalej.
- A wiesz co się robi ze Strażnikami Pokoju takimi jak ty? - odparowuję.
Lodowate, ale i zarazem figlarne spojrzenie przeszywa mnie na wylot. Złoto drąży w błękicie. Nie, to nie dzieje się na prawdę. Coś mi się pomyliło. Zaraz po rozluźnieniu węzłów zaczynam szczypać się do krwi w lewą rękę. Łzy kapią na drewniane panele, robi mi się słabo. Chic się do mnie przysuwa. Chwila ciszy jest bardzo niezręczna. Jednak mam
pytanie, które muszę zadać. Słowa same cisną mi się na język.
- Dlaczego to zrobiłeś? - szepczę
Nie odpowiada. Patrzy na mnie, ale nic nie mówi. Wyciera tylko spocone dłonie o pościel. Kurczowo ściskam kawałek mojej bluzki. Niespodziewanie kąciki jego ust lekko się wygięły.
- Carmen, nie wiem.
Tak. Nie wiesz. Ale ja wiem, że jesteś dupkiem.
- Jak to nie wiesz?
- Nie umiem tego opisać. - odwraca głowę.
- Oj mów. - nie wytrzymuję.
- Od zawsze mi się podobałaś. - wzdycha. - I ja od zawsze o tym marzyłem. - zawiesza głos. Chcę mu przerwać, niestety mnie wyprzedza. - Wiem co sobie myślisz... Że to patologia. Rób co chcesz. Ja cię przepraszam. Chciałem, lecz nie w tak okrutny sposób. - zaciska usta. - A kiedy zobaczyłem cię z tym chłopakiem. Byłem tak zazdrosny, że nie wiedziałem co zrobić.
Blednę. Boże, pomocy. Ratunku, niech mnie ktoś ocali. Odnoszę wrażenie, że spadam w dół bezdennej przepaści. Lecę i nie wiem co czeka mnie na dole. Jedyne co przychodzi mi do głowy to przytulenie się do Chicka.
To nie ma sensu.
- Wybaczam ci, bo przyjaźnimy się od tak dawna, że... Nawet po takim incydencie jestem w stanie o tym zapomnieć. - co ja wygaduję?

Pół godziny później idziemy do lasu. Nie wiem jak to możliwe, aczkolwiek jest normalnie, tak jak rano. Gdzieś w oddali słyszę szepty. Dochodzą z cmentarza. Gdy wychwytuję jeden głosów i udaje mi się go rozpoznać wpadam w frustrację. Zaciskam pięści. Chwytam za rękę Chicka, biegniemy do odgłosów.
Staję jak wryta.
Heatron mizia się z moją siostrą cioteczną?!
- Lena?! - wołam z niedowierzaniem.
Zakochani odwracają wzrok w tym samym momencie. Na mój widok rozdziawiają usta.
- Jezu słodki. - szepcze dziewczyna ledwie słyszalnie. - Carmen, co ty tu...
- Raczej co ty tu z nim. - wskazuję oskarżycielsko na Heta.
- Zaraz, Mabs?! Co się tu dzieje?! - woła oburzony.
- Jaka Mabs? Lena, ty się podszywałaś pod kogoś?!
Ona ukrywa twarz w dłoniach, szlocha niemiłosiernie głośno.
- A ty. - zwracam się do kumpla od polowań. - Widziałeś, że coś jest nie tak u mnie w domu. Nawet nie zareagowałeś.
Kieruje mną pycha, żądza zemsty.
Niech Heatron myśli sobie co chce.
Obejmuję policzki Chica i soczyście całuję jego wargi.

Heatronie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz